środa, 31 sierpnia 2011

cukiniowo

Zachciało mi się dziś czegoś banalnie prostego, szybkiego i czegoś co moje dzieci zawsze zjedzą ze smakiem. Stanęło na zupie cukiniowej. To akurat wersja dla mnie z cudownym, moim ulubionym czerwonym pieprzem i grzankami.

DSC_7785

Drugie danie też w tym samym tonie, a co jak szaleć to szaleć.

DSC_7790

Fajnie być na urlopie ;)

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

12 lat

Wczoraj mieliśmy z Małżem 12 rocznicę ślubu. Luuuudzie to aż niewiarygodne, że to juz tyle lat minęło.

My dwanaście lat temu

DSC_7639

My wczoraj

DSC_7755

Oj jak patrzę na te dwa zdjęcia to hmmmm przybyło nam trochę tu i tam.

Cały weekend był bardzo intensywny. Chcieliśmy jakoś tak z przytupem zakończyć te wakacje, żeby dzieciom miło się o nich myślało podczas długiej zimy. Sobota była totalnie spontaniczna. Pojechaliśmy na basen. Dziewczynki aż piszczały ze szczęścia. Wszystkie te zjeżdżalnie, wiry, i bąbelki dodawały im mnóstwo radości. Będziemy jeździć częściej. Było super. W drodze powrotnej jakoś tak w ułamku sekundy podjęliśmy decyzję i pojechaliśmy odwiedzić babcię Piotra. Mała opolska wieś, ale jaka urocza. Lubię tam jeździć. Ciepli, życzliwi ludzie witający szczerym uśmiechem. Na górce usytuowany jest mały cmentarz parafialny, na którym leży ojciec Piotra. Na nagrobku jest zdjęcie. Uderzyło mnie to jak bardzo Ewcia podobna jest do dziadka.

Sobota wykończyła nas upałem. Po powrocie z wojaży dobrze było się załapać na grillowane pyszności na działce. Dobrze, że udało nam się wszystko zrobić przed tą okropną burzą.

Niedziela od rana zapowiadała sie miło. Małż przygotował cudne śniadanko. Jego specjalnością są omlety na tysiąc jeden sposobów. Mniam. A my z dziewczynkami oglądałyśmy album ślubny. Teraz to kieckę miałabym zupełnie inną, reszty chyba bym nie zmieniła, no może zamiast pana z kamerą chciałabym mieć pana z aparatem, który potem zrobi nam piękną foto książkę. Marzy mi się coś takiego. Może kiedyś sobie coś takiego zafundujemy.

W związku, ze nie było tak gorąco pojechaliśmy do ZOO. Maja częściej odwiedza ogród, ale Ewci to był pierwszy raz w życiu. Niesamowicie jak dziecko może się zaangażować w taką wycieczkę. Młodzież biegała od zwierzątka do zwierzątka.

DSC_7732

DSC_7650

Ale i tak dziewczynkom najbardziej na świecie podobało się własnoręczne karmienie zwierząt zgromadzonych w dziecińcu. Kozy obsiadły te moje dziewczyny dookoła. Młode dawały im karmę. Ewa piszczała z radości. Zawsze strasznie mnie to wzrusza jak widzę, że one się świetnie bawią. Świnki też były faworytkami.

DSC_7744

Wieczór należał do nas. Dzieci spały u babci, a my wybraliśmy się na dobre jedzonko. Nie trudno odgadnąć co jedliśmy. My sushi maniacy, rzecz oczywista, wybraliśmy się na sushi. Potem poszliśmy do lokalu w którym było nasze wesele. Jakoś nam tak trudno w to uwierzyć, że to już 12 lat. Zleciało to tak szybko.

I jeszcze jedna fotka, nie mogę się oprzeć. Mój ukochany Wrocław wieczorową porą ;)

DSC_7777

Pozdrawiam. Ja mam tydzień urlopu a Ty? hihihihi

piątek, 26 sierpnia 2011

do piaśku…

Co te dzieci widzą w tej piaskownicy? No ale jak się przeniosę w czasie do mojego dzieciństwa to też z tego piachu nie wychodziłam. Hmmm. Żar się z nieba leje a one ciągną do piachu. Normalnie masakra.

Panna Ewa upodobała sobie zabawy samochodami. Najpierw zabierała wszystkim chłopakom autka. Wstyd normalnie. Matka musiała kupić ciężarówę. Kto powiedział, że dziewczynki nie mogą bawić się samochodami. W domu mamy małą kolekcję ulubionych resoraków ;) niektóre nawet w spadku po tatusiu hihihi

DSC_7623

Autka są fajne, przełamują lody w kontaktach z płcią przeciwną.

DSC_7625

A starsze dziewczyny wolą swoje smoki i ich domki i ubranka i wszystko co sobie taki smoczek może zamarzyć, a najlepiej mieć ich całą rodzinę z pełnym wyposażeniem, żeby nic im nie brakowało.

DSC_7628

Moje kochane dzieciaki – słodziaki. Troszkę jestem matką wariatką, coś mi się tak wydaje.

czwartek, 25 sierpnia 2011

słonecznie

Już czuć w powietrzu to delikatne drżenie dzwonka szkolnego. Temat wyposażenia i wyszykowania ucznia do szkoły jest tematem trudnym i bardzo kosztownym. Wszystkie książki są piękne, kolorowe, zachęcające do nauki. Szkoda tylko, że jednorazowe. To będzie bardzo ciężki rok. Trochę się go boję. Nie dość, że normalna działalność szkolna to jeszcze pewnie zajęcia pozalekcyjne. Maja juz mi zgłosiła chęć dalszego trenowania capoeiry i chce iść na origami. Zobaczymy co jej jeszcze do głowy strzeli. W sumie wszystko jest lepsze od ciągłego siedzenia przed tv lub komputerem.

DSC_7601

Dobrze, że podstawowych książek jest 20. Po dwie na każdy miesiąc to i noszenia tak dużo nie będzie, ale jak znam życie to w plecaku mojego ucznia i tak zawsze znajdzie się miejsce na jakieś “petszopy” i inne zupełnie niepotrzebne – śmiertelnie potrzebne rzeczy.

DSC_7602

I żeby nie było to maluch też bardzo chce iść już do szkoły. Książkę ze szlaczkami już ma ;)

DSC_7591

Pracowicie mija mi ten tydzień. Zawzięłam się i piszę uparcie moją pracę magisterską. Skończyłam pierwszy rozdział i mam kryzys. Nie, żebym nie wiedziała o czym pisać dalej, ale ciągle mi się wydaje, że jest jakiś ubogi. Szlifuję go do bólu i ciągle jest nie taki jakbym chciała. No cóż plan jest ambitny i chcę skończyć pisanie przed listopadem. Teraz jednak mam inne ciekawsze i weselsze zmartwienia. Po 1001 przygodach ze śliwkami czas napisać kilka pięknych rozdziałów o smaku brzoskwiniowym ;)

DSC_7605

Ale żeby nie było, że ja tylko dziećmi, studiami i niekończącymi przetworami żyję to pragnę donieść, że biała czekolada powoli zaczyna wyglądać. I jak? Mnie się podoba ;)

DSC_7608

A jeśli chodzi o słońce, to zamieszkało u mnie  na stole i pięknie się do mnie uśmiecha

DSC_7596

Uwielbiam słoneczniki.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Urodzinowo

Mój ulubiony Pan Mąż obchodzi dziś urodziny. Od wczoraj stoję w kuchni i robię dobroci.

Jak armia terakotowa stoją dzielnie żołnierze w drodze do piekarnika ;)

DSC_7588

Częstujcie się. Zapraszam

DSC_7590

Chciałam zrobić tort, ale Piotr stwierdził, że jest za stary na torty. Dostał fuzję naszych ulubionych ciast. Sernik z szarlotką w jednym. Wyszło boskie. Jednak świeczkę i tak zdmuchnąć musiał.

DSC_7595

DSC_7593

!00 lat mój drogi malżu

czwartek, 18 sierpnia 2011

podobno…

… jutro ma lać. Grzech nie wykorzystać tych promyków słońca. Tęskniłam za taką pogodą jaka jest dzisiaj. Takie późne ciepłe lato. Lubię takie popołudnia. Można zabrać dzieciaki, psa i iść na długi spacer, który zawsze przynosi jakieś pożyteczne efekty. Dziś nasze spacerowanie obfitowało w poważne naukowe rozprawy na temat sztuki robienia zdjęć, wychowania oraz wyższości czytania książek nad oglądaniem bajek. Były też prozaiczne i banalne zajęcia ;)

DSC_7520

DSC_7532

DSC_7543

Był też bunt na pokładzie ;) i tak zwany mały foch.

DSC_7546

Ale po chwili już znowu razem świetnie się bawią.

DSC_7554

DSC_7549

DSC_7566

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła paru zdjęć kwiatkom, listkom i całej tej zielonej reszcie.

 DSC_7524

DSC_7530

DSC_7544

DSC_7548

DSC_7545

A teraz gdy dzieci śpią ja zabieram się za białą czekoladę. Powiem tylko, że znienawidzone w robocie rękawy mam już za sobą.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Wroclove

Tak przyznaję, otwarcie jestem zakochana w moim cudownym mieście. Zachwyca mnie codziennie i nieustannie. Uwielbiam tu żyć, mieszkać, pracować i funkcjonować. Dziś wzięło nas na spacer po starej sakralnej części. Bardzo blisko Katedry kiedyś mieszkałam i zawsze z wielkim sentymentem tam przychodzę.

DSC_7477

DSC_7480

DSC_7481

Zakochany most. Może w tym roku i nasza kłódka z okazji 12 rocznicy ślubu tam zawiśnie.

DSC_7476

No i sweterka jeszcze kawałek, a co obfocony bo bardzo ulubiony

DSC_7443

DSC_7444

Się kochają aż miło patrzeć

DSC_7458

sobota, 13 sierpnia 2011

jagodowy jogurt

Tadam !!! sweterek skończony. Jest mega miękki i chyba będzie moim ulubionym sweterkiem. Miał być ciut krótszy i rękawy miał mieć 3/4 ale nie przewidziałam, że się troszkę rozciągnie po praniu. Trudno ale i tak już go kocham

DSC_7425

DSC_7427

Jak widać na załączonych obrazkach, fotogeniczna to ja nie jestem, ale liczę na to, ze jutro nie będzie padać to będą foty w plenerze ;) i jeszcze pomęczę swoim widokiem.

Jedno zeszło z drutków i już wskoczyło coś nowego. Bluzeczka kojarzy mi się z tabliczką białej czekolady, zaczęłam od rękawów, bo szczerze nienawidzę ich robić i wolę je mieć z głowy na samym początku.

DSC_7428

czwartek, 11 sierpnia 2011

dwie doby

Wcześniej już pisałam, że mojej mamie w zeszły piątek wycięto nerkę. Wszystko szło jak po maśle. We wtorek miała iść do domu, aż tu się rano we wtorek okazało, że straciła pamięć i nie wie dlaczego jest w szpitalu. Nie pamiętała nic mniej więcej z dwóch ostatnich tygodni. Nie pamiętała co się 5 minut wcześniej do niej mówiło. Zrobili jej na cito tomograf głowy, żeby wykluczyć jakiś guz, udar, czy coś tam innego. Na szczęście w głowie jest czysto. Mama powoli odzyskuje pamięć. Ja wzięłam sobie urlop, żeby ją dopilnować, bo wypuścili ją do domu. Dziś już potrafi poskładać wydarzenia z pobytu w szpitalu i zdaje sobie sprawę, że miała taką przygodę z zanikiem pamięci. Jej jest juz lepiej, a ja mam mega doła. Chyba zaczyna mnie odpuszczać stres. Dziś spałam u niej i myślę, że jest już na tyle dobrze, że spokojnie może zostać trochę sama. W sumie też nie jest wskazane, żeby małe dzieci ciągle kręciły jej się po domu. Tak więc dwie doby jestem jak w amoku i z pełnym wyczuleniem na to co mówi i robi moja mama.

Dawno już nie miałam takiego nastroju jak dziś, łzy same mi się cisną do oczu. Jestem gruba i do niczego i jak widać pocieszam się czekoladą i drutami. Do skończenia sweterka brakuje około 10 cm rękawa i przyszycie guzików, a pudełko czekoladek po zjedzeniu pięciu wylądowało w szafce. Prawda, że jutro będzie lepiej? A jak nie?

DSC_7417

I żeby nie było za prosto to poplątały mi się całkiem włóczki buuu pewnie gdybym była bogata i miała ten luksus, że nie musiałabym oglądać każdego grosza z dwóch stron to pewnie bym sobie kupiła takie cudo i pewnie włóczka by się nie plątała

niedziela, 7 sierpnia 2011

Grzyby, ryby i pan ślimak

Pochodziliśmy dziś troszkę po lesie. Mamy jedno taki sprawdzone miejsce, gdzie zawsze jeździmy na grzybki. Teraz jeszcze za wcześnie jest, ale rekonesans zrobiony. Jest socho jak pieprz, ściółka wyschnięta na wiór. Niepojęte to dla mnie jak to możliwe, że po takiej ilości deszczu, który spadł ostatnio w lesie jest aż tak sucho.

DSC_7408

A w domu pięknie pachnie suszonymi grzybkami.

Po porannym spacerze po lesie pojechałam do mamy do szpitala. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Jednak operacje laparoskopowe są genialne jeśli chodzi o dochodzenie pacjenta do zdrowia. W piątek poważna operacja, zakończona usunięciem nerki a w niedziele 75 letnia kobieta chodzi po korytarzu i wygląda jakby była na wczasach. Niesamowite. Mam nadzieję, że wynik histopatologiczny nie wykaże jakiegoś złośliwego dziada.

Wracając do domu weszliśmy do sklepu zoologicznego i troszkę zaszaleliśmy i nasze akwarium wzbogaciło się o 20 nowych rybek i jednego pana ślimaka, którego dostaliśmy w gratisie bo sam wskoczył do siatki :)

DSC_7410

Szkoda, że nie potrafię zrobić wystarczająco ładnego zdjęcia, żeby pokazać całe akwarium. Lubię patrzeć na tą szalejącą kolorową menażerię.

A tak w ogóle to padam na pysk dzisiaj. Zamknęłam w słoiki dziś wszystkie owoce jakie miałam w domu. Na zimę czekają już śliweczki w occie, gruszki w syropie, tarte jabłka przygotowane w sam raz do ciasta, no i parę słoiczków dżemu brzoskwiniowego. Nogi to wchodzą mi dziś do ….. w cztery litery. No ale teraz mogę zasiąść i wreszcie w spokoju zjeść kawałek szarlotki, który poswatał tak przy okazji.

piątek, 5 sierpnia 2011

już po

Dziś miałam ciężki dzień. Obfitujący w wiele różnych emocji. Moja mama miała dziś operację. Wycieli jej nerkę. Miała na niej guza. Całe szczęście, że zrobili to laparoskopem i bardzo sprytnie mim poszło. Mama jak to po narkozie, trochę skołowana, zmęczona, ale dobrej myśli. Jutro jadę do niej do szpitala na cały dzień. Mam nadzieję, że ten guz nie okaże się złośliwy, ale dobra wiadomość jest taka, że wycieli wszystko co było do wycięcia i że węzły chłonne nie były powiększone.

Kocham Cię mamusiu.

Dziś też mieliśmy pogrzeb w rodzinie. Dalszy kuzyn mojego małża odebrał sobie życie. Widziałam, go może raz w życiu na jakimś rodzinnym weselu. Mam go w pamięci jako wesołego, uśmiechniętego chłopaka.

Bardzo współczuję jego rodzicom.

No i jak wróciliśmy do domu ze szpitala, z pogrzebu i włączyliśmy telewizor pierwsze co usłyszałam to, że kolejny człowiek popełnił samobójstwo. Jak na jeden dzień to mam już chyba tego tematu dość. Co musi siedzieć w głowach takich ludzi, żeby pchnąć do takiego radykalnego rozwiązania sytuacji

Jutro będzie inny, lepszy dzień

środa, 3 sierpnia 2011

Fit

05:00 morderczy dźwięk budzika. Dziś wstawało mi się znacznie gorzej niż wczoraj.

05:30 z plecakiem na plecach wybiegam z domu by nie spóźnić się, bo koleżanka ma po mnie przyjechać

05:45 jedziemy, jeszcze zaspane ale już uśmiechnięte.

06:00 drzwi zabytkowego budynku ochoczo otwierają się zapraszając nas do środka, znajomy, ostry zapach uderza w nozdrza obiecując już za chwilkę, za momencik wielką przyjemność. Szybko biegniemy rozebrać się i zabrać potrzebne rzeczy. Zbiegamy po schodach w dół, chłodny prysznic i już jesteśmy gotowe. Pływamy. Wczoraj przepłynęłam 1075m dziś 1400m. Jutro mam ochotę na 1500m. Po pierwszych 20 długościach basenu mój organizm zaczyna wyrównywać parametry i pływanie staje się boskie. Wkurza mnie jedynie cisza tam panująca. Marzy mi się na uszach mp3 z jakąś fajną muzyczką lub jakimś audiobookiem

7:00 wychodzimy z wody. Organizm zmęczony, ale już obudzony, wskakujemy pod prysznic. Przyjemna ciepła woda, w sam raz na zmęczone pracą mięśnie

7:15 ubrane, wysuszone wskakujemy do auta i jedziemy do pracy

8:00 umalowana, wysmarowana, po herbatce siedzę przy biurku gotowa na nowe wyzwania dnia

Wreszcie doczekaliśmy się w firmie kart fit profit i tym sposobem stwierdziłyśmy z dziewczynami, że przez cały sierpień tak właśnie będziemy zaczynały swój dzień pracy. Myślałam, że będzie gorzej, ale z każdym dniem będzie pewnie lepiej. Jak na razie czuję takie mięśnie, o istnienie, których nawet się nie podejrzewałam.

A z frontu drucianego to nie wiem jak to zrobić, żeby mi się ten brzeg nie wywijał. Wkurza mnie to strasznie. Zrobiłam tak jak we wzorze, a szkoda bo jakbym sobie to wcześniej zwizualizowła to zrobiłabym to ryżem. Zastanawiam się czy jak obrobię to półsłupkami na szydełku to przestanie się zawijać? Poradźcie coś plisssssssss

DSC_7406

DSC_7407

A tak w ogóle to tak strasznie psioczyłam na śliwki i te drugie to już nie są robaczywki. Mam ich od zatrzęsienia i trochę. 1001 przetworów ze śliwek, a w śród nich brakuje mi tylko śliwek w occie. Macie jakiś dobry przepisik, bo ja kiedyś coś takiego jadłam i baaaaardzo mi smakowało.