Mam przyjemność przedstawić kolejną moją próbę farbowania włóczki. Tym razem na tapetę, a w zasadzie do rzeczonego wiadra, poszedł Dropsikowy Fabel.
W związku z tym, że ten sport podoba mi się co raz bardziej, zakupiłam całą paletę kolorystyczną farbek. Mam w czym wybierać, więc mogłam poszaleć. Niestety zanim nie poznam wszystkich kolorów z osobna, farbowanki będą mniej lub bardziej przypadkowymi zestawami kolorystycznymi. Generalnie kolor jaki chciałam uzyskać uzyskałam. Miał być fiolecik w ciepłym odcieniu z prześwitami delikatnego łososia. Jednak łosoś okazał się bardziej pomarańczowy niż się spodziewałam i wyszła mi z tego piękna orchidea z gatunku Cattleya o ametystowych płatkach i delikatnie rdzawym środeczkiem.
Niestety fioletowy jest okropny do fotografowania i nie potrafię uchwycić tego koloru. Uwierzcie mi, że przejścia rdzawe nie są takie wyraźne.
Z cattlei powstanie niezobowiązujący sweterek bez zapinanki na chłodne letnie wieczory i poranki :)
Farbowanie bardzo mnie odpręża, relaksuje i sprawia mi ogromną frajdę. Nie wiecie gdzie można kupić włóczkę w takich większych szpulach? Skoro i tak kupuję taką w kolorze naturalnym to i pociąć mogłabym ją w takie precelki jakbym chciała.
A co poza tym? Hmmm dzieje sie powoli Nelumbo, tydzień mnie nie było w kraju i odpoczywałam od trudnych tematów. A poza tym to latam po lekarzach, bo jak pech to pech na całej linii. Opowiem jak się ogarnę z tematem.
Buziaki czerwcowe