wtorek, 31 grudnia 2013

:)

Jeszcze rzutem na taśmę pokuszę się o małe podsumowanko robótkowego roku 2013

A więc wydziergałam 46 rzeczy na drutach, w tym

9 swetrów
7 chust
łącznie 8 sweterków dla dzieci
5 par rękawiczek
6 komnów i
11 czapek, a w planach do końca roku mam jeszcze jedną
W tym roku przez moje palce przewinęło się prawie 20 000m włóczki.
to był dobry, pracowity rok

DSC_7816

Jak widać czapki produkują się ciągle i ciągle. Wzór ten sam co poprzednio I Heart Cables by Justyna Lorkowska. Włóczka też ta sama.

Rok się kończy więc chcę Wam jeszcze raz złożyć najserdeczniejsze życzenia noworoczne. My dziś bawimy się w stałym gronie przyjaciół w domu. Pewnie jak co roku będzie wesoło i rodzinnie.

Bawcie się szampańsko, ja spadam do kuchni szykować pyszności.

DSC_7839

Te wszystkie serca są dla Was z podziękowaniem, że tu zaglądacie.

niedziela, 29 grudnia 2013

po świątecznie

Z aromatyczną herbatką w dłoni, po uroczym spacerku z moją rodzinką, po mszy w Katedrze, po wysłuchaniu listu duszpasterzy o gender już nie irytując się mogę wreszcie opowiedzieć o moich świętach :)

No cudnie było. Rodzinnie, wesoło i sympatycznie. Korzystając z okazji złożę Wam moi drodzy najserdeczniejsze życzenia na Nowy Rok 2014, aby przyniósł nam mnóstwo pięknych kolorowych motków i ciekawych pomysłów na robótki. Życzę Wam aby to był dobry rok, bez niemiłych niespodzianek.

Zapraszam do obejrzenia paru zdjęć jeszcze świątecznych

DSC_7665

DSC_7673 

DSC_7682

Odwiedzaliśmy też inne choinki ;)

DSC_7701

A dziś wybraliśmy się do ruchomej szopki. Ehhh pamiętam jak byłam dzieckiem i odwiedzałam to miejsce to oczy otwierały mi się baaaaardzo szeroko na te wszystkie cuda.

DSC_7778

DSC_7781

A tak w ogóle to wpadłam w cug czapkowy i robię jedna po drugiej jak szalona. Wczoraj usiadłam i uwiłam różowego cukiereczka dla Ewuni.

DSC_7788

wzór: I Heart Cables by Justyna Lorkowska

włóczka: Alize Lotus

druty: KP3,25mm i 3,75mm

DSC_7797

DSC_7804

Reszty czapeczek albo jeszcze nie mogę pokazać albo już rozeszły się po ludziach :)

piątek, 20 grudnia 2013

Parentheses

Ja nie wiem, czy to ja jakaś mało sprytna jestem w tym roku, czy ktoś mi czas skrócił. Dni pędzą jak jakieś oszalałe i nie wyrabiam się na zakrętach ;) no ale dziś będzie o czapeczce.

Czapeczka jest bardzo sprytna bo można ją nosić zarówno na prawą jak i lewą stronę

DSC_7113

DSC_7628

Praca nad tą czaspeczką była niezwykle wesoła i przyjemna. Strasznie mnie rozbawił fakt, że jednej pani motyw na czapeczce kojarzy się z cipkami. No mnie ni jak, ale dzięki temu czapkę wydziergałam ekspresowo od jednej pipki do drugiej i jakoś poszło heheheh

wzór: Parentheses by Justyna Lorkowska

włóczka: Rozetti Yarns First Class

druty: KP3,5mm i 4,00mm

Do opisu czapeczki dołączony jest także opis na szyjogrzej. heheh przecież każdy chciałby mieć taki pipkowy komplet. Kocham tą nazwę i to skojarzenie. No permanentnie mnie rozbawia :)

DSC_7100

sobota, 14 grudnia 2013

Bartuś

A w zasadzie Skrzynia ;)

W zasadzie nie zdarza mi się chwalić tym, że kogoś znam. No ale w tym przypadku będę się chwalić. Znam Bartka Skrzyńskiego, który w zeszły wtorek dostał nagrodę Rzecznika Praw Obywatelskich. Wyborcza o Bartku, Rzecznik o Bartku, Wrocław o Bartku. Zachęcam do lektury.

DSC_7274

Jestem taka dumna i wzruszona, jednak trudno mi się do tego ustosunkować inaczej. Dla mnie Bartek to od zawsze Skrzynia ;) chodziliśmy razem do podstawówki, znamy się jak łyse konie. Bartek jest najlepszym przyjacielem mojego Piotrka i chrzestnym naszej Ewuni. Pomimo tego, że Bartuś robi dużo dobrego dla osób niepełnosprawnych, zmienia sposób myślenia o osobach niepełnosprawnych jest świetnym kumplem i wesołym facetem. We Wrocławiu wszystkie miejsca publiczne są “sprawdzone” przez Bartka pod kątem dostępności. Prawie wszystkie autobusy są niskopodłogowe, Opera, teatry, kina są przystosowane, lotnisko, dworzec i tak mogłabym dalej i dalej.

Ja znam Bartka od tej prywatnej strony. Potrafimy razem żartować i śmiać się a Bartek ma dużo dystansu do siebie i świata. I nie jedno razem przeżyliśmy.

DSC_7273

Wyprawa do Warszawy była super. Bardzo emocjonalna. Warto było to przeżyć.

DSC_7358

Bardzo dawno nie spotykaliśmy się w takim gronie. Wszyscy przyjaciele razem :)

DSC_7586

I każdy chciał mieć zdjęcie z gwiazdą ;)

DSC_7498

niedziela, 8 grudnia 2013

zajętość

Cały listopad i grudzień zapowiada się bardzo robótkowy. Ostatnio moje druty są rozgrzane do białości bo staram się dziergać tak szybko jak tylko potrafię i włóczkę przerabiam hurtowo całymi kilogramami ;). Niestety wszystkie zrobione ubranka są testami co oznacza, że pokazać ich nie mogę. Mogę za to pokazać całą urodę wlóczek które przerobiłam albo są w trakcie dziania ;)

DSC_7089

To w kolorze kasztanowym to moje nieudolne próby z projektowaniem sweterka. Mam nadzieję, że uda mi się go w miarę szybko skończyć i poddać się surowej Waszej krytyce :)

Żółte cudo dla Majci jest już skończone, tak samo jak elegancki granacik prezentuje się wesoło na mojej Ewuni. Niestety wzór jest jeszcze niedostępny, więc i pokazać jeszcze nie mogę.

Biała lima juz od dawna grzeje mnie w głowę w postaci przepięknej czapeczki którą dosłownie kocham :)

Czarne cekiny jeszcze czekają, bo wszystkie druty zajęte i chyba nie uda mi się zacząć tego sweterka w tym roku, ale kto wie? Przecież miesiąc się dopiero rozpoczął.

A to różowe to ma być szybka czapeczka dla Ewuńci z ogrooooomnym pomponem. Dzieci lubią takie cuda.

Na zdjęciu nie ma fioletowej włóczki z której już powstała czapeczka dla Ewuni, wzór jeszcze niedostępny więc i pokazać nie mogę.

A co jeszcze? A jeszcze dzieje się żwawym tempem sweterek dla mnie. Niby przy okazji ale kupiłam sobie szpileczki w idealnie pasującym kolorze.

IMG_20131201_102654

Pracowicie robótkowo prawda? I to mam prośbę do Mikołaja. Jeśli czytasz moje wypociny to bardzo przydałyby mi się nowe ostre druty z wymiennymi żyłkami i manekin w moim rozmiarze. Taka baba to jest coś i do projektowania się przydaje i zdjęcia można na niej robić. Ehhh

Na drutach mam jeszcze zamówioną chustę, która ma być prezentem choinkowym. Dzieję ją z fioletowego pięknego Zitrona i zaciskam kciuki, żeby mi starczyło włóczki do końca.

DSC_7086

A zapomniałabym. Dziś jeszcze jedna czapa wskoczyła na druty ;)

A co poza tym? Był Mikołaj, były prezenty dla dzieci i zabawy o poranku.

DSC_7123

DSC_7128

A wczoraj u Mai w szkole był Festiwal Nauki. Młodzież przygotowywała stoiska przedstawiając różne kraje. Uwielbiam takie imprezy, bo dzieciaki są mega kreatywne i świetnie sobie poradziły z tematem.

DSC_7148

DSC_7165

Niestety orkan Ksawery przewiał mnie totalnie i zaraz po festiwalu trafiłam z gorączką do łóżka. Przeziębienie trzyma mnie fest a 10 grudnia muszę się być w formie bo …. ale o tym to napiszę w środę jak wrócę z Warszawy.

niedziela, 1 grudnia 2013

W sumie do tego wpisu zbierałam się dwa tygodnie. Po pierwszych dwóch wesołych tygodniach listopada nastały dwa smutne.

15 listopada samochód potrącił moją ukochaną “ciocię Bysię”. Niestety sprawca nawet się nie zatrzymał a ciocia zmarła zostawiając troje dzieci. Dorosłych dzieci, bardzo bliskich mi osób. Na pogrzeb jechaliśmy aż na Śląsk. Okropna jest świadomość, że ktoś kto zabił tą ukochaną przez nas kobietę chodzi bezkarnie po tym świecie. Zastanawiam się co czuje, czy w ogóle coś czuje?

Generalnie miałam te wszystkie przemyślenia zachować tylko dla siebie ale wydarzenia dzisiejszego dnia rozwaliły mnie na łopatki totalnie. Po obiedzie pojechaliśmy spędzić miło czas z rodzinką na Wrocławskim Rynku. Miało być wesoło, pachnąco, migocząco, świecąco, jednak początek tej wyprawy przyprawił mnie o mały szok. Zawsze podczas imprez, które odbywają sie w centrum, jest kłopot z parkowaniem w samiusim centrum. Licząc na cud wjechaliśmy w uliczkę bardzo blisko Rynku. Nasze przewidywania okazały się trafne i nie było tam miejsca do zaparkowania. Cyk wsteczny i jedziemy. Niestety zostało nam to skutecznie utrudnione. Auto za nami niestety musiało się wycofać do samego początku uliczki żebyśmy my mogli wyjechać. Jednak facet uparcie nie chciał tego zrobić. Najpierw mój małż i ten facio otworzyli szyby, padło parę niewybrednych słów z każdej strony. nagle facet wysiadł ze swojego auta i podszedł do naszego samochodu i zaczął krzyczeć na Piotra, po chwili rzucił się do bicia. Piotr podniósł szybę i dobrze, że mieliśmy zablokowane drzwi to nic chłop nie mógł nam zrobić. Pieklił sie strasznie a w między czasie z samochodu zaparkowanego na chodniku wysiadł ochroniarz z jakiejś tam firmy. Pieklący sie facet całą swoją złość przelał na tego ochroniarza, który tylko zwrócił mu uwagę, żeby przestał się wydzierać i wycofał auto żeby wszyscy mogli się rozjechać. Facet był tak pobudzony, że rzucił sie na ochroniarza, bił go po głowie, kopal jego auto. No wariat totalny. w pewnym momencie – nie wiem jak i skąd – w rękach tego wariata pojawiła się broń. No kurcze prawdziwy pistolet. Tak mnie zatkało, że nie wiedziałam co mam zrobić. Maja zaczęła płakać, że się boi Ewa chciał kłaść się na podłodze auta. Siedzieliśmy jak zaczarowani i obserwowaliśmy jak facet dwa metry od nas wymachuje bronią. Powiem tak. Chyba nigdy się tak nie bałam. Niedobrze mi się zrobiło ze strachu. Trwało to w sumie chwilkę po czym wariat oddał pistolet ochroniarzowi kopiąc jego auto i coś wrzeszcząc. Na to wszystko pojawił się trzeci mężczyzna. Mieliśmy zamknięte szyby to nie słyszeliśmy co mówi, ale wariat wsiadł do auta i zaczął się cofać. Otworzyliśmy okno i z rozmowy pomiędzy tym trzecim a ochroniarzem wywnioskowaliśmy, że to chyba był policjant. Już nie chciałam nic więcej słuchać, wiedzieć i czekać na rozwój akcji. Zabraliśmy się i pojechaliśmy zaparkować na dachu galerii. Idąc na jarmark cała nasza czwórka milczała. Dłuższą chwilę musiało to potrwać zanim się otworzyliśmy na otaczający świat i atrakcje w około.

No i tak człowiek nie wie co go czeka każdego dnia. Ciocia wyszła po bułki i 30m od swojego domu jakiś wariat pozbawił ją życia. Ja nie chcę myśleć co by się mogło dziś stać gdyby ten wariat zaczął strzelać z tej broni.

Dziś zdjęć nie będzie, bo są na fejsie. Nasze sweetfocie rodzinne z promiennym uśmiechem jak już znów potrafiliśmy się uśmiechać. Obiecuję w najbliższym czasie wpis bardziej włóczkowo robótkowy. Dużo robię, ale światło jesienne jest tak beznadziejne, że niczego nie mam pofotografowane.

Wygadałam się – chyba trochę mi lepiej, może jeszcze lampka wina lub grzane piwko skutecznie wymaże to zajście z mojej głowy.