poniedziałek, 30 maja 2011

pierwsza i oby nie ostatnia

Uwaga chwalę się:)

Trudno drutów żal, ale jak się widzi tego wyniki to od razu lepiej na duchu i wizja wolnych drutowych wakacji jest jeszcze fajniejsza. Tylko bluzeczki bawełniane będą na późne lato ;)

wyniki

Napisałam tego maila i będę walczyć o tą 6 a co:)

czwartek, 26 maja 2011

w Dniu Mamy

Oprócz życzeń, co jest w takim dniu oczywiste, które sama składam od rana i od rana przyjmuję mam przemyślenia z serii tych różnych rozbieganych.

Chciałabym, żeby ten świat był inaczej poukładany i żebym mogła spędzać z moimi dziećmi więcej czasu. Chciałabym móc pracować w domu, by patrzeć jak one rosną, a jednocześnie nie tracić kontaktu z zawodem. Czasami się zastanawiam, czy to w ogóle możliwe, żeby mając 32 lata rzucić swoje dotychczasowe zajęcie i zacząć robić coś zupełnie nowego. Czy to możliwe? Co to mogłoby być? Jak rozpoznać to coś Chciałabym budzić sie rano i mieć tą pasję ten ogień do pracy. Szkoda, że jestem takim wielkim tchórzem, by zaryzykować wszystko i zmienić to. Chciałabym mieć taki komfort bycia z dziećmi w domu. Szkoda, że to wszystko weryfikują pieniądze.

Dziś rano od mojej starszej pociechy dostałam piękny rysunek. Zrobiłam wielkie łaaaał, bo tak prawdę mówiąc nie wiedziałam co przedstawiał. Głupio było mi sie przyznać, że nie zrozumiałam takiej młodocianej twórczości. Maja chyba wyłapała, że matka nie kuma o co artyście chodzi więc wyjaśniła tymi oto słowami “Kochana mamusiu to są moje odciski palców zrobione w kolorowym tuszu – no wiesz tak na wszelki wypadek” A w tym momencie w mojej głowie pojawiły się !!!???!! że co???? że na jaki wszelki wypadek. Chyba faktycznie nie rozumiem twórczości młodych artystów i ich intencji

Gerberki dla mojej mamusi – jej ulubione

DSC_6322

poniedziałek, 23 maja 2011

po zajęciach

Weekend mnie wykończył, był tak napięty jak mocno rozciągnięta guma. Jakby wpadło jeszcze coś pewnie by pękła. W sobotę cały dzień uczelnia. Okazało się, że mamy egzaminy dokładnie wtedy gdy będziemy w Chorwacji. Udało nam sie przełożyć jeden, ale drugi ….. mam nadzieję, że też się uda. Po zajęciach, głodna, z wywalonym ozorem musiałam iść na imprezę do znajomych. Choć na chwilę, bo im obiecałam, a była to dla nich ważna uroczystość. Do domu wróciłam padnięta jak pies pluto. W nocy obudziłam się z gorąca. Wszystkie okna pozamykane a na zewnątrz 18 stopni. Było jak w piekle gorąco. Do rana już kulałam się po łóżku zamiast się wyspać przed kolokwium. Rano zestresowałam się, bo jak to zwykle bywa wydawało mi się, że ja nic nie umiem. No i taka poszłam na to koło. Za stara jestem już na takie stresy, ale z dumą mogę przyznać, że tym razem to ja pomagałam małżowi, a nie on mi. Chyba się udało. Czuje się tak na 4,5.

Jak już wracaliśmy do domu wpadł nam do głowy pomysł, aby jeszcze wykorzystać taki piękny, letni już prawie dzień. Pojechaliśmy na działeczkę, a tam w ramach odreagowania stresu dorwałam się do aparatu i to oto co z tego wyszło.

DSC_6301

DSC_6302

DSC_6305

DSC_6309

DSC_6310

DSC_6315

DSC_6316

Wiem, że dużo tych zdjęć dziś, ale tak mi było tam dobrze i tak miło odpoczęłam po takim ciężkim tygodniu, że nie mogłam się oprzeć pokusie zamieszczenia co fajniejszych okazów.

piątek, 20 maja 2011

gorąco

Pogoda szaleje. Gorąco jest strasznie. Jeszcze w sumie przed chwilą padał śnieg, a tu już temperatury pod 30 :) Moje dzieci już snują plany wakacyjne. Maja przygotowuje się do pierwszego obozu sportowego a Ewunia – jak widać na załączonym obrazku – szykuje sprzęt na nadmorskie przygody w Chorwacji. Już nie mogę się doczekać.

DSC_6290

Starcie ze służbą zdrowia przeżyłam nawet bezboleśnie. Zapowiadała się masakra, bo jak przyszłam pod gabinet to czekało już 15 osób i wszystkie tak jak ja na 9:30. W pewnym momencie, jeszcze przed przyjściem lekarza, komitet kolejkowy zaczął się kłócić kto idzie pierwszy, kto tu pierwszy był i “dlaczego ten facet wchodzi pierwszy”. Jakie było zdziwienie całej tej bandy rozwrzeszczanych emerytów i rencistów, którzy baaaardzo się spieszą jak uprzejma pani z gabinetu wyczytała moje nazwisko i jako pierwszą wezwano mnie na badanie. Moje rozbawienie i zdziwienie nie miało końca. Całe szczęście wynik usg okazał się być bardzo dobry i teraz mnie czeka dalsza diagnostyka. Na szczęście nie będzie operacji, której tak bardzo się bałam :)

DSC_6286

Na dworze szaleje burza, pachnie pięknie deszczem, a ja wcinam arbuzika i dobrze mi z tym. U mnie już lato.

poniedziałek, 16 maja 2011

Nieobecność usprawiedliwiona

Nie ma mnie tu, podglądam innych ale sama pisać nie mam o czym. Źle mi z tym. Brak czasu mnie dopadł totalnie. No cóż musze to przetrwać, oby do końca sesji i wrócę. Mam tyle drucikowych planów. Tęsknię za robótkami. Wiśnia jest na etapie skończonego korpusu, przyszytych guzików i prawie skończonego jednego rękawa. Wolno bardzo idzie, ale za to do przodu. Normalnie pyknęłabym ten rękaw w jeden wieczór a tak siedzę i modlę się nad tym strasznie. Trudno. Trzeba to przetrwać rady nie ma. No i kolor tych niezapominajek mnie nęci i chyba wynęci bawełnianą bluzeczkę w takim kolorze.

DSC_6228

A tak w ogóle to niestety musiałam pójść do lekarza, bo zdaje się troszkę ze mną się dzieje coś nie tak i zaczęło mnie to już martwić. Wiedziałam, że będzie ciężko i że to dopiero początek, ale nie wiedziałam, że umówienie się na zwykłe usg jamy brzusznej będzie mnie kosztowało tyle nerwów. Nooo chyba, że chciałabym to zrobić prywatnie to nie ma sprawy 60 zł i jest od ręki a tak czekam do przyszłego piątku :) no i cierpię bo nie mogą zacząć mnie leczyć. Ale czy kogoś to obchodzi :) Tym razem się zawzięłam i nie odpuszczę, tyle mi z pensji tych składek zabierają, że raz na ruski rok mi się należy kurcze badanie bezpłatne.

Ulało mi sie troszkę tego jadu, wybaczcie. Pewnie po piątkowej wizycie będę musiała upuścić kolejną porcję. Żeby chorować trzeba być zdrowym wychodzi.

środa, 11 maja 2011

zbiera się na burzę

Gorąco było dziś jak w piekle we Wro a teraz jest nieruchomo, powietrze ani drgnie, nawet muchy nie latają. Jest ciiiiicho. Cicho jak przed burzą. Ciężko i ciśnieniowo zjazdowo w dół. Oj będzie dziś burza że hej.

Niestety Ewuni kaszel nasilił się i konieczna była kolejna wizyta. Niestety słychać szmery w płucach i konieczna jest wzmożona inhalacja.

DSC_6282

Mam nadzieję, że wreszcie ten kaszel ją odpuści, bo biedactwo spać nie może w nocy a ja razem z nią

wtorek, 10 maja 2011

zestaw

Spieszę się jak mogę. Codziennie jak już Ewunia zalegnie w łóżeczku zamieniam się z mamy niani w pilną studentkę. Mam dziś ambitny plan, żeby przerobić dwie listy z zadaniami i jeszcze podrucikować przynajmniej do północy, bo mojej wiśni już do końca nie dużo brakuje. I tak się spieszę i tak się wysilam umysłowo, że nic nie jest mi w stanie przeszkodzić. W pewnym momencie wstałam, żeby podłączyć do prądu lapka i oto jaki zestaw zobaczyłam. Uśmiechnęłam sie pod nosem, zabrałam zabawki i pice malucha i dalej kalkuluję dolną granicę ceny oraz marże na pokrycie.

A tak w ogóle to jakoś mam więcej optymizmu niż ostatnio. Przypomniało mi się, że jak byłam w szkole zawsze lepiej mi się uczyło w semestrze letnim, więc może dam radę. Czuje u siebie delikatny postęp, jeszcze ostatnio myślałam, że obleję wszystkie egzaminy, teraz wydaje mi się, że na wrzesień będzie poprawka z zarządzania instytucjami kredytowymi.

Pozdrawiam Ann studentka

DSC_6279

czwartek, 5 maja 2011

Kryzys

W sumie powinnam się cieszyć z tego przedłużonego urlopem majowego weekendu, ale moja niezmącona beztroska oczywiście musiała zostać zakłócona nieoczekiwaną chorobą Ewuni. Młode kaszle jak stary gruźlik, jedyne co jest pocieszające, że przynajmniej ma czysto w oskrzelach i obędzie się bez antybiotyku jak na razie. Ufff, bo nie lubię tego świństwa podawać dzieciom.

Korzystając z okazji, że starsza poszła do szkoły a młodsza zaległa w chorobie prze tv wyciągnęłam moje książki i zabrałam się za naukę – czuję już oddech sesji na plecach. No i obraz ogromu materiału i pokrętności zagadnień do opanowania mnie przerósł. Chyba zaczynam już panikować, że nie dam rady się tego wszystkiego nauczyć. Do tego sprawdziłam terminarz sesji i zbiega mi się koncertowo z wakacjami w Chorwacji, które kupiliśmy już w listopadzie. No i klops. Trzeba będzie chyba pisać podanie o przesunięcie egzaminów jak się źle poukładają. Ja już chyba jestem za stara na takie wkuwanie. No cóż będę musiała opracować jakiś plan działania na ten czas. Kurcze jeszcze rok, jeszcze tylko jeden rok i będę mieć to z głowy. To jest jedna jedyna myśl, która trzyma mnie w tym trudnym biegu maratońskim, gdzie jeszcze nawet nie majaczy nigdzie w oddali kolorowa wstążka mety buuuuuuuu

Na drutkach już zaczyna się mniej dziać, bo i czasu mam mniej. Jednak powoli ale sukcesywnie brnę do przodu. Wiśniowa malina już po same pachy jest zrobiona, więc już bardzo blisko końca, co mnie niezmiernie cieszy. Jeszcze tylko podciągnąć oddzielnie wszystkie kawałki do szyi i zrobić krótkie rękawki :)

 DSC_6267

Muszę się do czegoś przyznać. Pozazdrościłam Lete polowań na allegro i poszłam w jej ślady i też mam swoje łupy. Dziś przyszły do mnie dwie książki z wzorami na serwety. W przyszłym roku na Wielkanoc nie będę już w panice biegać po domu szukając odpowiedniej serwetki do koszyczka.

No i taki mam właśnie kryzys. Przesadzam? No trudno, ale jak się człek wygada to mu ciut lepiej się robi. Chyba :)

wtorek, 3 maja 2011

śnieg w maju?

Pogoda dziś mnie powaliła na łopatki, jest ciemno, zimno i śniegu cała kupa. To zdjęcie zrobione jest o 12, teraz jest po 13 i juz nie widać zielonej trawki tylko jest całkiem biało, a na samochodach jest gruba warstwa śniegu. Obłęd jakiś. Jeszcze dwa dni temu opalałam się na działce w krótkich spodenkach a dziś zęby mi latają z zimna i na moich stopach zagościły grube wełniane skarpety.

DSC_6255

Mieliśmy jechać na wycieczkę rowerową, a tak trzeba siedzieć w domu. Całe szczęście, że przynajmniej dziewczynki są grzeczne.

DSC_6263

A ja spokojnie mogę zawstydzać mgłę kie kie kie

DSC_6248

DSC_6249

Jakoś wychodzi i nawet delikatnie mogę powiedzieć, że podoba mi się ta robótka.