niedziela, 15 września 2013

mniam

Dziś nie będzie o włóczkach a o jedzeniu. Ostatnio z przerażeniem stwierdziłam, że w sklepie można kupić masło, które nie jest masłem, mleko które nie jest mlekiem, a śmietana jest jakimś obrzydliwym miksem. Nie zgadzam się na takie jedzenie. Staram się szukać produktów, które są naturalne i dalekie od tych syfów. Dlatego u mnie w domu króluje zupa dyniowa:

DSC_5171

z prawdziwej dyni, którą mogę kupić z pobliskiego pola. Fachowa porada pani, która te dynie hoduje pozwala na wybór najodpowiedniejszego okazu. Dynia Hokaido nadaje się świetnie na zupkę jak i na surówkę z jabłkiem. Wystarczy dynię pokroić, poddusić na maśle,

DSC_5168

zalać bulionem, doprawić czosnkiem, imbirem, solą i pieprzem, pogotować potem zmiksować i posypać grzankami. I można wcinać samo zdrowie :)

A wracając do mojego wkurzenia zakupowego, to dosłownie obrzydły mi wędliny. Są bez smaku, jak papier toaletowy i robią się śliskie na drugi dzień od zakupu. Jak tylko mogę staram się kupować nie te piękne hipermarketowe, ale takie swojskie pachnące dymem.

DSC_5174

Zupełnie mi to nie przeszkadza, że mają trochę tłuszczyku, że są nierówne, ale przynamniej nie wypływa z nich obrzydliwa słona woda z jakimiś chemikaliami, którą są nastrzykiwane te piękne sklepowe.

Zła jestem na jakość produktów spożywczych i nie mówię tu o jakichś wyszukanych, ale o tych podstawowych. W serze białym sernikowym, który można kupić w wiaderku praktycznie nie znajdzie się sera. Przerażające to. Sięgam coraz częściej do starych przepisów. Do takich sprawdzonych. Przestałam piec serniki z wiaderkowego cuda. Nie daję się już nabrać. W moim serniku jest kilo najzwyklejszego sera z kostki, który moja mama musi zamówić w sklepie specjalnie, bo się nie sprzedaje. Przerażające.

DSC_5178

Wolę poświęcić chwilkę więcej czasu na wykonanie takiego ciasta ale przynajmniej wiem, że zawartość sera w serze jest odpowiednia.

DSC_5172

Przeraża mnie fakt fałszowania jedzenia i sprytne zabiegi marketingowe, żeby nas na to nabrać.

Jak człowiek przejdzie się po hipermarkecie, powoli i poczyta etykiety kupowanych produktów to włos na głowie staje. Spróbuj choć raz to zrobić. Sprawdź np. ile jest chrzanu w chrzanie….

No dobra mamy niedzielę, a ja długo mogłabym o tym żarciu marudzić :)

Małą prywatę urządzę i pokażę za to dumę hodowlaną mojego męża. Piotr jest fanatykiem ostrych potraw. Już nic nie jest w stanie go zaskoczyć ostrością. Szuka nowych wyzwań aż sobie wyhodował diabła nie papryczkę ;)

DSC_5185 

Powiem tak. To maleństwo potrafi zamordować dwa razy. Na wejściu i na wyjściu. Jak ziarenko pieprzu ma moc 100-600 SHU to ta mała pomarańczowa, niewinnie wyglądająca papryczka ma 100000-325000 SHU. heheh chłop mój lubi a jak lubi to niech cierpi :) ja sie nie tykam nawet

9 komentarzy:

  1. Takie same mam refleksje odnośnie jakości żywności, tylko niestety nie wszystko można zrobić w domu bo i czasu i warunków brak :(. W dodatku żywność pogarsza się strasznie szybko, na jakość kupowanych wędlin zwracam uwagę głównie w ciąży. 2 lata temu byłam w stanie kupić sobie szynkę wołową bez konserwantów i cukru, teraz każda, ale to każda wędlina ma w składzie albo sacharozę, albo fruktozę, ręce opadają, nie dość, że niezdrowe, to jeszcze niesmaczne i to są wędliny "z wyższej półki". A ser w wiaderku jeszcze można kupić, ale trzeba spędzić pół godziny na czytanie etykiet różnych producentów. Pewnie niedługo ci ostatni produkujący zmielony ser, a nie zagęszczone coś tam, się poddadzą.

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się w 100% próbuję postępować podobnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. post prawdziwy i bardzo na czasie...z zupa dyniowa (wg innego nieco przepisu ale dynia w skladzie kroluje!). Jesli chodzi o jedzenie modyfikowane to w Polsce jest jeszcze nie tak zle jak np. w UK...tutaj na opakowaniu z wedlinami jest wyrazny napis duzymi literami SZYNKA Z WODA....w smaku przypomina nic. kielbasa - jakby sie jadlo papier toaletowy....Na szczescie sa polskie sklepy i w nich mozna upolowac smakowite, nierowne, nie unijnie perfekcyjne smakolyki..od sera, przez ogorki i malinowki a na kielbasie z liscia skonczywszy :) buziaki xxxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, jak ja Cię r9ozumiem. Polecam przeczytanie etykiety soku malinowego - czego tam nie ma: sok z aronii, z czarnej porzeczki, marchwi... tylko malin, jak na lekarstwo. No i kolejne marketingowe cudo - serek homogenizowany: prawdziwe coś z niczego. Wystarczy kupić kostkę twarogu, śmietanę, dodać troszkę cukru, zmiksować w blenderze i porównać ze sklepowym odpowiednikiem. Oj długo by wymieniać.
    A zupa dyniowa robi niesamowitą karierę. Pychotka!

    OdpowiedzUsuń
  5. ech... o tym jedzeniu szkoda gadać, a właściwie to należałoby i to jak najgłośniej. nawet można by jakąś manifestację zorganizować, ja bym poszła!

    jeśli masz jakieś namiary na normalne jedzenie we Wrocławiu, to ja poproszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do wyrobów sklepowych to zgadzam się z Toba całkowicie. Ja mam ogródek, swoje kury i zdrowe jaja od nich a mięsa i wędliny kupuję na wsi lub sama uczę się robić. Na pewno wyjdzie mi to na zdrowie pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Podpisuję się obiema łapkami pod wszystkim co napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuje za wszyskie komentarze. Obiecuję, że rozwinę się kiedys w tym temacie jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój małżonek też uprawił sobie takie śliczne papryczki! I też je sobie sam. Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za pozostawiony komentarz. :*
Przepraszam z włączenie weryfikacji obrazkowej ale od pewneczo czasu bardzo nękają mnie spamerzy. Wybaczcie