W tym roku chcieliśmy odpocząć nie martwiąc sie o pogodę. Wybór padł na Tunezję.
Uwielbiam latać samolotem, zawsze to pozwala mi nabrać jakiegoś takiego dystansu do siebie i różnych spraw. Wylot z Wrocławia mieliśmy o 23:45. Późno, ale za to czyste bezchmurne niebo podczas całego lotu pozwoliło mi na przyjrzenie się pięknej oświetlonej Europie. Europejskie światła wyglądają jak układ krwionośny. Z żyłkami, żyłami i głównymi aortami. Nie zdawałam sobie sprawy, że afrykańskie i europejskie światła tak bardzo się różnią. Afryka nocą z góry wygląda jak nastolatek z mocnym trądzikiem :) Światła nie układają się w linie, ale w kropki, placki i punkty. Wylądowaliśmy o 1:30 tamtego czasu. Spodziewałam się większego upału. Zapakowano nas w autokary i pojechaliśmy do hoteli.
Cały proceder podróży, meldowania i innych formalności sprawił, że klucze do pokoju dostaliśmy dopiero przed 5 rano. Mój mózg nie mógł tego przetrawić i wściekłam się, że nie ma kołdry ;)
Potem było tylko gorzej. Pierwszy dzień w Tunezji był dla mnie okropny. Myślałam, że będę płakać. Wszystko mi śmierdziało. Woda, jedzenie, hotel. Niewyspana, głodna i wściekła snułam się przez cały dzień. Alkohol też nie przynosił ulgi. Obrzydlistwo.
No ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. W naszym hotelu nie było europejskiego jedzenia tylko lokalne. Nie wiem co jadłam. Śmialiśmy się potem, że albo podawali wielbłąda, albo kozę, albo jakąś jagnięcinę. Wszystkie mięsa były w bliżej nieokreślonym sosie. Młode jadły tylko frytki z czerwonym sosem. Każdy kolejny dzień powodował, że mniej przeszkadzał mi zapach wszystkiego.
Dzieci były zachwycone z wakacji. Cały czas siedziały w basenie. Efektem tego jest, że obie nauczyły się pływać. Wyglądają jak małe kijanki.
Całe dnie spędzaliśmy przy basenie. O to właśnie nam chodziło w tych wakacjach. Na to liczyłam i tego chciałam. Zmęczył mnie ten rok wystarczająco więc wakacje miały być baaaaardzo leniwe i takie były
Były też leniwe kolorowanki, książki i druty.
Zabaw w wodzie było tysiące :)
Jednak największe wzięcie miała i tak zjeżdżalnia. Dzieciaki jeździły do upadłego :)
Ale żeby nie było, że tylko tyłki w basenie moczyliśmy. Były spacery wieczorne z granatem w dłoni ;)
Strzelanie z łuku
Raz spróbowaliśmy wyjść z hotelu, jednak szybko wróciliśmy do naszej słonecznej oazy. Widoki za murem nie zachęcały do zwiedzania. Wszędzie syf, brud. W ogóle cała Tunezja jest jakaś tak brudna.
Dziewczyny strasznie marudziły w tym upale i koniecznie chciały wrócić do basenu. Z resztą wieczorne spacery po mieście były bardzo niebezpieczne. Jedna rodzina – troszkę nieodpowiedzialnie, bo poszła pozwiedzać po zmroku – została obrzucona kamieniami.
Małżonek nie narzekał. On miał swoje sposoby na radzenie sobie z upałem, jedzeniem całą resztą rzeczy, które dla mnie były męczące ;) Jak to mówił – człowiek się musi odkażać. To się odkażał przywiezionym ojczystym alkoholem.
No i tak nam basenowo mijały dni i w przed ostatni dzień już chciało mi się wracać. Zmęczył mnie upał, arabowie, jedzenie.
Tylko który lot jest do domu? ;)
W sumie wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :)
Przylecieliśmy do domu opaleni, wybasenowani, wymęczeni i wszyscy z mega przeziębieniem. Powrót do domu nas wykończył. W autokarze na lotnisko było chyba +42 stopnie a w samolocie +18 przy starcie, a potem przez cały lot +28. Zwariować można było przez te skoki temperatur i teraz jest efekt ;)
Najważniejsze, że wypoczęłaś a dziewczynki się pokąpały. Już wiem, że Tunezja jest nie dla mnie. Też chodziłabym chyba stale pijana, bo słońca nie lubię.
OdpowiedzUsuńWolę aktywny wypoczynek np na Borholm lub innych wyspach, na rowerach. Ale na to też musze poczekać. Buziaczki
tia to do Tunezji nie pojedziemy:))dobrze że udało Wam się wrócić :))
OdpowiedzUsuńA ja do samolotu bym nie wsiadła ;))) więc nam zostaje pobliskie Polskie morze... ;)))
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś zrobię sobie takie wakacje... jak już będę duża, mądra i odważna ;)
OdpowiedzUsuńale przynajmniej masz co wspominac...sliczne zdjecia...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńAch, piękne zdjęcia, ale najważniejsze, że wyjazd był udany :) Tylko gdzie są palmy?!?!?
OdpowiedzUsuńO tak urlop był udany, wesoły i nie zmęczyłam się tak jak na objazdowej wycieczce ze zwiedzaniem. Masz małe dzieci- siedź na tyłku, bo inaczej szlag wszystkich trafi;) Ja juz do tego przywykłam. Basenowe też dobre wakacje.
OdpowiedzUsuńTunezja jest fajna, może po prostu ja źle trafiłam z tym jedzeniem, ale to tylko rzecz gustu.
Palma mówisz..... obiecuję,że w następnym poście będzie największa jaką udało mi się sfotografować tylko dla Ciebie ;) ok?
Pozdrawiam serdecznie z inhalatorem na twarzy bo katar leje sie strumieniami ;)
Odpoczniesz w Polsce a potem mile będziesz wspominać swoje wakacje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Mimo "przygód" mam nadzieję że jednak odpoczęłaś i teraz masz siłę walczyć z katarem. Pozdrawiam i zdrówka życzę Pstro
OdpowiedzUsuń