Jest, narodził się w wielkich bólach, pocie i łzach. Jestem z niego bardzo dumna bo to był chyba najtrudniejszy projekt jaki udało mi się skończyć. Sam sweterek jest prosty jak budowa cepa ale to ALE jest najtrudniejsze.
Sweterek udało mi się skończyć w sam raz na dzisiejsze imieniny mojego małżonka. W sumie to nie wiem czy mu się podoba, bo się nie wyraził tylko pobiegł do pracy. No cóż może więcej powie mi wieczorem. Chciałabym, żeby tak było bo drugiego takiego nie ma szans żebym zrobiła.
Pozdrawiam, przytulam i dziękuję za wszystkie miłe słowa. Wkrótce będzie bardziej kobieco :)
Grucha jest zarąbista.Jesteś zdolniacha.Gratuluję.Piękny sweter.Pozdrawiam i życzę radosnej niedzieli.
OdpowiedzUsuńGrucha urocza!
OdpowiedzUsuńNo cóż, sweter już kultowy!! Super wykonanie. Sporo się musiałaś napracować bo wełenka wygląda na cieniutką. Pozdrawiam i czekam na kobiecą część ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOch, nie mogłam się go doczekać, jest boski :)
OdpowiedzUsuńUdało się :) Czekamy na fotkę na mężu :))))
OdpowiedzUsuńŚwietny:)
OdpowiedzUsuńWspaniały! Rewelacyjny gruszkowy sweter :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Tak zwany sweter z gruchą. Świetnie Ci wyszedł. Ja bym w nim chodziła, ale mój małżonek chyba by się nie odważył chodzić w takim kolorze.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam Dorota