poniedziałek, 18 stycznia 2016

w jeden dzień

Na ostatnim spotkaniu w e-dziewiarce kupiłam mega grubą włókę z myślą o chuście do pracy. Z założenia chuścisko miało być proste w swojej konstrukcj, bardzo grube i mało skomplikowane. Otulacz miał być ogromny, żeby zakryć całe plecy. 

wzór: własna wesoła twórczość
włóczka: YarnArt Alpine Alpaca
druty: 9mm


Chusta wyszła idealna, ciepła, przytulaśna, miękka i jest już postanowione, że zostaje w domu. Wszystkie nie tylko się nią otulamy, ale świetnie nadaje się do przykrywania jako całkiem zacny kocyk.

Zdradzę jeszcze jeden sekret. Powstała dokładnie w jeden dzień :) ku uciesze najpierw dziewczynek a jak one poszły spać doceniłam ich zachwyt nad nowym udziergiem mamusi. Niestety praca z drutami 9mm powoduje okropne zakwasy w dłoniach. Śmieszne to, bo dorobić się bólu mięśni wszystkich palców jest dość skomplikowanym procederem :)


W jeden dzień - tak dokłądnie w jeden dzień można wydziergać coś tak dużego i przyjemnego, bo ani ani nie gryzącego.

Jednak tytuł tego wpisu nie mówi tylko o chuście i czasie pracy nad nią. Miałam parę dni temu dziwne zdarzenie autobusowe.
Z gruntu nie jestem wścibska i nie słucham co ludzie mówią, cicho czytam książkę i nikomu nie wadzę. Jednak tym razem usłyszałam z za pleców rozmowę, która zaczęła się od "paaatrz jaką ma pedalską różową czapeczkę". No cóż, przyznaję, tak to prawda, zdecydowanie większy pociąg mam do męzczyzn niż do kobiet, a w zasadzie to kobiety mnie w ogóle nie kręcą. Nastawiłam uszy bo rozmowa zaczynała sie rozkręcać, a rozmawiałay panie, które raczej wypicia alkoholu nie odmawiają. Dowiedziałam się m.in, że jestem ździrą w szpileczkach oraz tego, że takiej jak ja to jest mi lepiej w życiu niż im. Że takie paniusie jak ja to nic nie robią tylko siedzą u kosmetyczki. Już miałam odwrócić się i choć rzucić mordercze spojrzenie, ale pomyślałam, że nie warto. Wysiadłam z autobusu i poszłam do pracy. Skłoniło mnie to do refleksji nad tym jak to ja cały czas siedzę u kosmetyczki :)
5:10 dzwoni budzik, wstaję, herbata, woda i jedzenie dla psa, prysznic, suszę się, słucham jeszcze5minutek, musze przyspieszyć bo mam niedoczas. Ubieram się, maluję, szybko kanapki dla siebie i dziewczynek. 6:32 owinięta chustą, zaczapkowana lecz w sukience i, jak to Ewa mówi, w stukających butach idę na przystanek. Przyjeżdza autobus, walka o miejsce, książka lub chwila na drzemkę, choć tego nie lubię bo rozbija mnie to na cały dzień. 7:15 biegiem do pracy, przez wronowisko, brrr zimno, zawsze ciągnie chłodem od rzeki. Przekraczam obrotowe drzwi jak chomik w kołowrotku. Drzwi do mordoru nigdy nie trzaskają. 7:30 kawka i trzeba się skupić na swoich obowiązkach, 9:15 kanapka, praca, 12:00 kawka, praca, 13:40 kanapka, praca, 15:30 do domu. Szybko bo autobus ucieknie. 16:15 biedronka, 2xmleko, mąka, chleb, pomidory, ziemniaki, jakieś mięsko, papryka, a i ser żółty, wędlina, no tak Maja lubi jogurt pitny, papier toaletowy, domestos, tak skończył się, no tak zapomniałam mandarynek, dużo, Ewa je uwielbia. Ja chętnie wezmę wino na wieczór, podnosze koszyk, hmmm nie wezmę, za ciężko, a i pić sama nie lubię, to i nawet lepiej, że za cieżko. Płacę, pakuję, spadam do domu. 17:00 w sumie to już dziś nie zdążę zjeść tego co ugotowałam, ufff będzie na jutro. Doglądam jak dziewczyny odrabiają lekcje, 17:30 wstawiam pranie, 17:48 wychodzę na angielski, to miłe zajęcia, wesołe. 19:15 wracam do domu, idę z psem, 20:00 wieszam pranie a ściągnięte ze sznurka prasuję, a dzieci kąpiel, kolacja. W między czasie, zdążę wymienić kilka trudnych zdań z nastolatką na temat potrzeby uczenia się i sprzątania. Uuuu już 21:30 nawet nie wiem kiedy, zaganiam dzieci do łóżek i jak definitywnie o 22:00 leżą to uznaję to za swój sukces. Jeszcze milion pytań, jeszcze to, jeszcze tamto. 22:30 idę pod prysznic, gorący, relaksujący, miła chwila na koniec dnia. Patrzę w lustro, a na ramieniu siniak i otarcie, no tak znów w biedrze przesadziąłm z zakpami. 23:00 sprzątam w kuchni, akurat wszystko wystygło i można schowac na jutro, 23:30 umyję jeszcze podłogę bo strasznie się brudzi w tą pogodę. 23:45 czas tylko dla mnie :) parzę herbatkę i siadam z drutami 

alpaca ochoczo usmiecha się do mnie, a nowe mega fajne druty karbonowe sprawiają radość. Tylko czemu bolą mnie plecy, aż pieką ze zmęczenia. Masaż przydałby się jak powietrze. 0:30 może coś jeszcze obejrzę, przecież jeszcze jeden rządek, 1:30 no dobra już chyba starczy na dziś, 1:40 leżę w łóżku i nie mogę zasnąć, zamykam oczy i myślę o tych wszystkich przyjemnościach, które mnie dziś spotkały, odcina się zapłon, cyk, pyk myk i budzik dzwoni o 5:10 wstaję, herba......

Jak łatwo nam oceniać po pozorach, po tym jak spotkana na naszej drodze osoba wygląda, jak siedzi, jak się porusza. Panie oceniły mnie, że nic nie robię tylko sedzę u kosmetyczki. A daj mi Boże choć jeden taki dzień :) 
Dobrze, że na Świdnickiej jest Małpka, króra dobrze zna moje problemy z wiecznym niedoczasem i spełnia marzenia aby czas był z gumy :)

Pozdrawiam serdecznie,
 to co? kto idzie ze mną na cały dzień do kosmetyczki?

sobota, 2 stycznia 2016

ODnowa

Różne wichry wiały w zeszłym roku. Silne burze targały moim stateczkiem. Teraz mamy nowy rok, nowe nadzieje na lepsze jutro. Może czas założyć różowe okulary ;) dać sobie szansę na lepsze dni. Tak sobie myślę, że czasami człowiek musi przestać patrzeć by zobaczyć. Przestać czuć, by cos poczuć. Przestać słyszeć, by usłyszeć. 
Chciałabym obiecać, że będę częściej pisać, ale może sie nie udać. Powoli wracam do dziergania, głowa pełna pomysłów zarówno tych własnych jak i kolejka wzorów jest ogromna. Zapas włóczki patrzy na mnie wesoło. Czas przewietrzyć pudełka :)

Jak widać na załączonym obrazku dzieje sie sweterek. Szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać końca. Jeszcze parę centymetrów i będzie ściągacz na dole, potem tylko znienawidzone rękawy i będzie się pięknie nosić.

Bardzo chcę aby to był rok dobrych myśli, pozytywnych zdarzeń, miłych chwil. Nie chcę już nic innego. Usłyszałam ostatnio takie zdanie, że jak jest źle to musi być gorzej, żeby wreszcie mogło być dobrze. I tak, to prawda, ja teraz czekam na to dobrze, choć maleńkie :)

W przedświątecznym szale udało mi się zrobić trzy czapeczki dla zaprzyjaźnionych, ukochanych. Wzór dziecięcy ale udało sie zrobić wersję męską, damską i dziewczyńską.

wzór: I Heart Cables by Justyna Lorkowska
włóczka: Drops Lima

Uwielbiam ten wzór, mogę robić te czapki ciągle i w ogóle mi się nie nudzą.
Serdecznie pozdrawiam moi drodzy, życzę wszystkim szczęścia w tym Nowym Roku, a przede wszystkim miłości, bo to ona napędza, motywuje, mobilizuje do działania.


Do zobaczenia :) ja wskakuję pod kocyk z dalej dzieję swetrzysko z merino bo ziiiiiiima się nam zrobiła.