W tym roku jakoś tak za wcześnie dopadła mnie chandra jesienna. Nie, żebym miała jakiś kryzys twórczy. Z drutów schodzą co raz to nowe rzeczy. Weny mi brak do zdjęć i tak wszystko leży, a w zasadzie jest w stałym użyciu. Zrobiło się tak z rana zimno, że konieczne były czapki dla młodzieży. Postaram się jutro je pokazać ;)
Ale je nie o tym dziś chciałam. Z moją naj psiapsiółką od hmmm 2007 roku chodzimy na taniec brzucha. Zawsze sprawiało nam to mnóstwo radości i zabawy. W zeszłym roku, z racji końcówki studiów zrobiłam przerwę i całkiem sobie taniec odpuściłam. Nadeszła podła jesień i postanowiłyśmy z Agą zrobić coś dla siebie. No i czwartki są nasze. Najpierw mega zabawa, a potem do późnego wieczora ploteczki. Od razu życie nabrało kolorów. Nasz kurs jest troszkę inny niż wszystkie do tej pory. Zaczynałyśmy swoją przygodę od tradycyjnego tańca brzucha, była chwila na występy na scenie. Miło to wspominam, dreszczyk emocji. Teraz już nam się nie chce, teraz bawimy się rekwizytami. Wbrew pozorom machanie delikatnymi złotymi skrzydłami to mega wysiłek. Wczoraj godzina latania a dziś zakwasy w takich miejscach pleców i rąk, gdzie nigdy nie podejrzewałabym się o jakiekolwiek mięśnie ;)
Zdjęcie kiepskie, telefonowe, ale chyba najbardziej oddające radość i cały fun tego przedsięwzięcia
A tak w ogóle moja ukochana Poczta Polska wreeeeszcie dostarczyła brakujący moteczek i przecudny testowany sweterek dla Lete będzie gotowy. Już go kocham.
Ale fajnie. Ślicznie Ci w tych fałdach tiulu i złoceniach. Widać radość na Twej twarzy. Tak trzymaj. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJuhu!!! Wspaniale, bo wyjątkowo ładną wersję robisz :-)
OdpowiedzUsuńA propos czapek, też dzisiaj stwierdziłam, że dla Synka by się nowa przydała...
Ale super!
OdpowiedzUsuńno to super macie ;)))
OdpowiedzUsuń